Akt III, Scena IX
- Pokój w zamku królewskim.
CAR
sam
- Nudno! Szkoda, żem puścił tego szambelana,
- Co jak mops na dwu łapach przede mną tańcował.
- Skacz! skacz! skacz! Rad bym dostać Machmuda sułtana,
- Aby skakał przede mną... Będę go częstował
- Dymami siarki, prochu, aż w dymie uduszę...
Patrzy na ściany.
- Cóż to, na ścianach gmachu pył spostrzegam brudny?
- Tam w końcu; pająk sidła zastawuje musze.
- Pył... pył... Ten pył mię bawi, świadczy gmach odludny,
- To chwast na grobie wroga... Polska już ostygła,
- Umarła i na wieki. – Jak magnesu igła
- Na północ obrócona, w Sybir patrzy mroźny.
- Z dala trup tego kraju zdawał mi się groźny...
- Marzące o podbojach myśli nieraz zwichnął...
- Przyjechałem... trup zadrżał, nawet się uśmiéchnął...
- Łez nie widziałem... domy kobiercami kwietne...
- Daléj więc... Europę jak jabłko rozetnę,
- A nóż zatruty obie zatruje połowy.
- Króle! dajcie mi pokłon koronami z głowy!...
- Ha! ha! albom ja wielki? albo świat ten mały?
- Albo głupi świat cały? albom ja rozumny?...
- Część ogromnego kraju Szach mi oddał dumny;
- Garść téj ziemi kazałem spłomienić w kryształy
- I kryształowe łoże Szach dostał, i wdzięczny.
- O wielki synu słońca! o bracie miesięczny!
- Czy ci nie zimno w łożu kryształowém cara?
- Na zachodzie stugłowa wyrasta poczwara,
- Lecz wkrótce w petersburskiéj każę ulać
- Łoże drugie z kryształu, dla ludów zachodu;
- Miarę na długość wezmę z moskiewskiego rodu,
- A który naród dłuższy nad łoża okucie,
- Kryształu nie rozciągnę, lud skrócę o głowę.
- Ludy! poszlę wam! poszlę łoże kryształowe.
- Któż to?. .. Brat mój !
Książe Konstanty wbiega zadyszany.
- Jak się masz, Kostusiu! co słychać?
WIELKI KSIĄŻĘ
- Wasza Cessarska Mość... niech..
CAR
- Nie możesz oddychać?
- Widać, żeś się tu spieszył? czemuż ci tak śpieszno?
- Zapewne mi przynosisz jaką wieść pocieszną?
WIELKI KSIĄŻĘ
- Ha, Sasza Cessarska Mość... kazałeś...
CAR
- Mów śmiało...
WIELKI KSIĄŻĘ
- Rozstrzelać... Ha!
CAR
- Tak mi się, bracie, podobało...
WIELKI KSIĄŻĘ
- Niech Wasza Cessarska Mość odwoła! niech raczy
- Odwołać wyrok śmierci.
CAR
- Książe; co to znaczy?
WIELKI KSIĄŻĘ
- Proszę Waszéj Cessarskiéj Mości, niech ten człowiek
- Żyje... Nie traćmy czasu – chwili, mgnienia powiek,
- Oto ułaskawienie, pióro...
CAR
- Pióro moje
- Spisałem na wyroku śmierci, przy nim stoję.
WIELKI KSIĄŻĘ
- Wasza Rska Mość niech stawi żyda na papierze,
- Byle podpis... do kroćset...
CAR
- Bracie, mówmy szczerze,
- Chcesz ocalić Kordiana?
WIELKI KSIĄŻĘ
- Chcę! chcę! chcę!
CAR
- I właśnie
- Dlatego zginie.
WIELKI KSIĄŻĘ
z zadziwieniem
- Co? Co?
CAR
- Bracie, skończmy waśnie,
- Spać mi się chce...
Książę chodzi po sali, widać w nim burzę wściekłości... bierze z kominka porcelanę i rozciska w dłoni...
WIELKI KSIĄŻĘ
- Dlaczegoż Wasza Mość Cessarska
- Nie chce téj małej łaski? – Jam ci tron darował!...
CAR
- Bracie, pohamuj wściekłość, co nozdrzami parska.
WIELKI KSIĄŻĘ
- Przebacz, Wasza Cessarska Mość, będę hamował,
- Lecz proszę, niech ten człowiek żyje.
CAR
- Tyś morderca,
- Jeśli on nie morderca... Odejdź, bracie miły,
- Nie chce mi się zaglądać w brudy twego serca;
- Wolałbym dwumiesięczne rozrzucać mogiły.
WIELKI KSIĄŻĘ
- Co? Nie rozumiem...
CAR
- No! no! idź i bądź spokojny.
WIELKI KSIĄŻĘ
- Bracie! bracie, z tygrysem nie zaczynaj wojny!
- Jam ci tron dał, na którym siedzisz, ja przy tronie
- Leżę jak lew brązowy, jeśli ja zawyję?
- Jeśli usłyszą ludy, że lew ryczy? żyje?
- Ludy przypomną, żem ja winien żyć w koronie,
- A ty w stajni, w kazernie musztrować szeregi...
CAR
- Książę! widzę, że wina przelałeś nad brzegi,
- Co, tyś mi tron darował? Było go wziąść, bracie,
- Boś ty się w purpurowej urodził komnacie,
- Sto dział grzmiało nad twoją złocistą kołyską
- I dano ci greckiego cesarza nazwisko;
- Lecz potém matka twoja, żona Pawła cara,
- Zbrzydziła cię, wyrodku! Tyś miał nos Tatara,
- Zamiast ssać łono, tyś je pokąsał jak szczenię...
- Wyrosłeś. Przyszła matka i rzekła: Tyś głupi,
- A tobie powiedziało to samo sumnienie.
- Rzekła ci: Daj tron bratu! rzekłeś: Niech brat kupi...
- Więc kupiono u ciebie zrzeczenie się tronu.
- Było go wziąść... a co by ci zostało z plonu?
- Czy śmiałbyś w oczy matki spojrzeć okiem cara?
- A uśmiech jéj? a słowo: Tyś głupi? a czara
- Nalana zmarszczonymi rękami twéj matki?...
WIELKI KSIĄŻĘ
- Carze! carze! truciznę schowaj na ostatki.
- Znałem was dobrze, katów bezczestnych i dumnych,
- Was matka nauczyła zabijać słowami.
- Dwóch było mądrych, trzeci głupi; do rozumnych
- Ktoś rzekł: Waszego ojca udusim szarfami
- Odpowiedzieli: Dobrze. Poszli... udusili...
- Pomnisz, Beningsen przyszedł i rzekł: Pawła cara
- Udusiliśmy... rzekli: Amen... Więc zabili,
- Sami zabili ojca – a noc szarfy kara...
- Ha! szarfy wyrzucili jak zużyte sprzęty
- Za granice moskiewskie, na kraje sąsiadów;
- Darowali Europie gniazdo żółtych gadów.
- A do lochu rzucili zewłok ojca święty,
- Zaledwo ksiądz odszeptał jeden pacierz prędki.
- Nie wynieśliście trupa na tron złotolity?
- Bo spod nogi zabójców wyszedł zmięty, zbity,
- Podobny do tygrysa z błękitnymi cętki.
- Lecz naród krzyczał: Syny! wyście nam ukradli
- Komedyją pogrzebu, łzy wasze książęce
- I widok miły królów, co tak nisko spadli...
- Wynieście ojca ciało! całujcie mu ręce!
- Bo my chcemy obaczyć, jakie to są cary,
- Których można zabijać bez sądu i kary...
- Pamiętasz! jak zduszony kadzideł wyziewy
- Całowałeś tę rękę, i całun żałobny?...
- A potém myłeś usta całą wodą Newy.
- O! jak ty jesteś, bracie, do ojca podobny.
- Patrzeć nie mogę! Zmyj twarz! zmyj twarz, podobieństwo...
- Bo ja patrzeć nie mogę... Bo rzucę przekleństwo,
- Które aż Bóg usłyszy...
CAR
- To królewska zbrodnia.
WIELKI KSIĄŻĘ
- A wszakże ci Sybircy, których karzesz co dnia,
- Mogą krzyczeć z kibitek: Carze! z nami razem!
- Jedź z nami! bo zabiłeś ojca; niechaj katy
- Pocałują cię w czoło czerwoném żelazem...
- Lecz ty lud trzymasz głupi, bez żadnéj oświaty.
- Kilka kłosów z gwardyjskiéj wyrosło równiny,
- Więc na Turków! – Michale, wiedź ich... On nie umie...
- Wiesz, czego chcę po tobie? – Michał nie rozumie.
- Głupcze, krzyknąłeś podsadź pod szeregi miny,
- I wysadź na powietrze!... Brat Michał dwa palce
- Do czoła – pokłon niemy – i odszedł – a w miesiąc
- Pod gwardią zatopione saletry padalce
- Wybuchnęły jak piorun... aż grunt musiał przesiąc
- Krwią ruską... Car się uśmiał... i rzekł: To pomyłka!...
- A wiesz, carze? że za to mało knuty! zsyłka!...
- Katorgi nawet mało!...
CAR
- Bracie, twego serca
- Powstydziłby się może najęty morderca.
- Przypomnę ci zdarzenie...
WIELKI KSIĄŻĘ
- Co? jakie?
CAR
- Nie skłamię.
- Znałeś?
Mówi kilka słów do ucha Księciu.
WIELKI KSIĄŻĘ
- Carze! milcz! milcz! milcz!
CAR
- Nie! aż cię połamię
- Słowami knutowymi... aż czoło wypiekę
- Do mózgu myśli twoich.
WIELKI KSIĄŻĘ
- Carze, ja się wściekę!
- Milcz !
CAR
- Milczeć?... Wszak nie jestem sumnieniem książęcia
- Ani pochlebcą płatnym...
WIELKI KSIĄŻĘ
- Na wszystkie zaklęcia!
- Milcz!
CAR
- Gdzie się owa piękna Angielka podziała?
- Lat szesnaście, dziecinna, płocha, jak śniég biała,
- Z błękitnymi oczyma, na balach szczęśliwa,
- Na pół smutna, wesoła, mdlejąca i żywa;
- Tak nieświadoma uczuć i światowéj burzy,
- Że mogłaby się kochać sercem w białéj róży,
- I bronić się kotarą zakrytego łoża
- Przed róż kwitnących wzrokiem...
Książę siada – i trzyma oczy wlepione w ściany.
- Na nią ręka Boża
- Wysypała brylanty wszystkie i gwiazd ognie...
- Lekki twór kryształowy złamie się, nie pognie –
- Tak właśnie ona...
WIELKI KSIĄŻĘ
- Ona... widzę ją...
CAR
- W dzień pewny
- Przed dóm Angielki, dworska zajeżdża kareta;
- Zapraszają lokaje na bal do królewny.
- W lekkich szatach, niemyślna jak motyl kobieta,
- Przyjeżdża, wiodą w zamek – w nieznane komnaty.
- Pyta, gdzie bal? gdzie światła? gdzie muzyka? kwiaty?
- Wszędzie cicho... prowadzą... wiesz, gdzie wprowadzona?
- Nie starłeś jeszcze z czoła śliny, którą plwała.
- Mściwy – wołasz... żołnierzy wściekłych rota cała...
- Wali się...
WIELKI KSIĄŻĘ
- Nie kończ, carze! bo ci język skona!
CAR
- Siedź i słuchaj! Wiem koniec zabawnéj powieści.
- Na piękny żart się zdobył lubownik niewieści;
- Jak ukryć trupa? Lato – nie włożyć do lodu!
- A trzeba skryć przed carem, przed posłem narodu,
- Z którego książę ukradł człowieka – gdzież schować
- Jeden z przyjaciół księcia podjął się usługi,
- Nie zaniedbał wszelako włosów przemalować,
- Twarzy przekształcić... Potem jak Pylades drugi,
- Wziąwszy odzież bogatą, krzyże, tytuł grafa,
- Najął w mieście część domu i zapłacił z góry.
- Do pokojów z meblami weszła wielka szafa;
- Co było w szafie? nie wiem – odźwiernego córy
- Myślały, że w niej szaty wieszano dziewicze.
- Zamknąwszy drzwi na zamek zniknął Pylad wierny.
- Upływa tydzień – drugi:.. szmery tajemnicze...
- Przez szpary do pokojów zagląda odźwierny,
- Nikogo... nagle krzyknął: Zaraza! zaraza!
- Więc drzwi wywalił, z szafy odbija żelaza,
- Okropnego coś razem wszystkie zmysły bije;
- W szafie szkielet człowieka topi się i gnije...
- Na trupie zapomniany brylant ogniem błyska.
- Ten pierścień mówił... i dwa powiedział nazwiska:
- Jej i twoje. –
WIELKI KSIĄŻĘ
budzi się z głębokiego osłupienia – i mówi z wyciem stłumioném zrywając się z krzesła.
- Ha! carze! carze! znasz mordercę?
- Ja ci muszę te słowa nazad w gardło wdławić!
- Połknąłeś tajemnicę i nie możesz strawić?
- Pomogę mieczem... Ona w sercu? wydrę serce!
- Ona w mózgu? więc z mózgiem na ściany rozprysnę!
- Czy wiesz, że skoro szpadą z okna tego błysnę,
- Wnet czterdzieście tysięcy bagnetów poruszę?
- No co? – Ja ci na gardle siądę i uduszę,
- Do szaf zamknę królewskich i wyjdę wesoły.
- Na ulicach Warszawy tłum ludu natrafię,
- Cha! cha! cha! zapytają... gdzie brat? gdzie car? – w szafie!
- Cha! cha!!! Cara zamknąłem jak miecz kata goły
- W pochwę zgnilizny... Cha! cha! niechaj go rdza toczy!
- Niech lud czuje w powietrzu! A co? drżysz, mój bracie?
- Wiesz, żem silny jak tygrys... wiesz, że w téj komnacie
- Jesteś sam na sam ze mną... A co? patrz mi w oczy!...
Car spogląda w oczy brata... i patrzą długo na siebie, jeden drugiego chce wzrokiem przełamać... Konstanty pierwszy spuszcza oczy... i oddala się... chodzi po sali. Car... uważa każde jego poruszenie i mówi do siebie...
CAR
- Dobrze! wyszedłem cało... ta moskiewska żmija
- Buntu dźwignąć nie mogła... myślą się zabija...
- Gdyby zamiast słów szpady dobył, już bym nie żył...
- Zamyślony – w zmarszczone czoło się uderzył;
- Muszę tę myśl uprzedzić... Konstanty!...
WIELKI KSIĄŻĘ
odpasuje szpadę i podaje bratu.
- Niech Wasza
- Cessarska Mość tę szpadę weźmie...
CAR
- Brat przeprasza...
Konstanty stoi milczący z czołem spuszczoném ku ziemi. Car bierze szpadę jego... potém podpisuje ułaskawienie Kordiana i zatknąwszy je na koniec szpady podaje Księciu mówiąc:
- Weź je razem ze szpadą.
Książę schyla głowę – bierze szpadę, potém dzwoni gwałtownie. Adiutant wchodzi... Książę daje mu ułaskawienie.
WIELKI KSIĄŻĘ
- Leć na plac Marsowy!
- Weź mego konia, zabij w galop – a leć ptakiem...
- Zanieś to... Biada! jeśli włos z Kordiana głowy
- Spadnie, nim ty dojedziesz.–
Adiutant wychodzi.
CAR
ściskając dłoń wściekle
- Mój brat... już Polakiem.